Godzilla Minus 1: Po głupich amerykańskich CGI „jaszczurkach” nadchodzi nieoczekiwany hit

Godzilla Minus 1: Po głupich amerykańskich CGI „jaszczurkach” nadchodzi nieoczekiwany hit
Źródło zdjęć: TOHO

Nie boję się przyznać, że jestem uzależniony od kinematografii. Subskrybuję wszystkie usługi streamingowe i średnio kilka razy miesięcznie odwiedzam kino. I chociaż zazwyczaj patrzę na gatunek sci-fi z dużą dawką niezdrowego entuzjazmu, filmy o Godzilli powstałe w ostatnich dekadach w hollywoodzkich studiach wywoływały we mnie raczej uczucie mdłości. Pomimo to odwiedziłem kino, aby zobaczyć najnowszy film o Godzilli, i to zaraz w dniu premiery. I dobrze, bo nowa Godzilla zetrzeła wszystkie poprzednie adaptacje z gracją jaszczura.

Aktualna ocena filmu na dzień 7 grudnia 2023 r.:

  • Rotten Tomatoes: Krytycy – 98%
  • Rotten Tomatoes: Widzowie – 98%

Powrót do korzeni pod względem fabuły i produkcji

Pierwszy film o Godzilli świętuje w tym roku 70 lat od premiery jako jedna z najbardziej kultowych historii w historii kinematografii. Z tej okazji miała również miejsce premiera filmu Godzilla Minus One. W przeciwieństwie do poprzednich adaptacji powstałych w USA, tym razem mieliśmy do czynienia z czysto japońską produkcją, a być może to jest powód, dlaczego ten „jaszcze” film cieszy się tak dobrą opinią zarówno wśród krytyków, jak i widzów.

Scenariusz i reżyserią zajął się Takaši Jamazaki, japoński reżyser, który w Europie jest praktycznie nieznany (oprócz animowanego filmu Dragon Quest: Twoja historia). Jamazaki skoncentrował się na umieszczeniu Godzilli w okresie końca II wojny światowej, w atmosferze zniszczonego wojną Japonii. Cały film towarzyszy nam praktycznie nieskazitelna kamera, przygaszona atmosfera, kostiumy, muzyka i ogólna sceneria. Historia ma sens, nie skupiając się tylko na bezmyślnym rozwiązaniu nonsensownych intryg czy dramatów emocjonalnych. Nie korzysta z wielkich epickich walk tworzonych wyłącznie efektami komputerowymi.

Jamazaki skupia się raczej na przedstawieniu straszliwości wojny, jej skutków, samej mentalności ludności Japonii po wojnie i niezdolności ich rządu i ONZ do jakiejkolwiek skutecznej interwencji. Przez całą historię prowadzi nas główny bohater Rjúnosuke Kamiki w roli pilota kamikaze, ale jednocześnie nie można powiedzieć, że inni aktorzy „przesadzają”. Śmiało mogę powiedzieć, że nawet między aktorami nie znajdziesz słabego ogniwa.

Oczywiście, jako Europejczykowi niektóre reakcje Japończyków na srebrnym ekranie mogą wydawać się dziwaczne, ale to naturalne. Japończycy mają naprawdę inny sposób wyrażania mimiki, inny nacisk w reakcjach i inny sposób wyrażania. I ponieważ jest to czysto japoński film, nie dostaliśmy dostosowania tego zachowania do zachodu. Dzięki temu film jest zaskakująco autentyczny. Jak mogło być inaczej, skoro jest nakręcony po japońsku, a w kinach dostaniesz tylko czeskie napisy.

Co mnie poruszyło w filmie

Odpowiedź na to pytanie jest właściwie dość prosta. Jamazaki pracował z wąskim budżetem (tylko 15 milionów dolarów) na tyle efektywnie, że stworzył coś, co działa jak film o rzędzie wyższym kosztów. Zamiast pełnych efektów filmowych, użyto w większym stopniu modeli, zwłaszcza dla samej Godzilli. No właśnie, to właśnie „najbardziej znane jaszczurze” w historii mnie najbardziej zaskoczyło.

Za każdym razem, gdy Godzilla pojawiała się na scenie, bałem się jej. Aby uniknąć nieporozumień i oczekiwań pełnego krwi horroru – nie chodziło o zwykły strach przed Godzillą. Jednak historia była na tyle wiarygodna, że potrafiłem wczuć się w pozycję głównego bohatera i odczuwać jego emocje. To coś, czego dramaty i thrillery osiągają naprawdę rzadko. A tutaj się udało. Godzilla pojawia się na scenie, a ja czuję pokorę przed cudem natury, napięcie, ale przede wszystkim strach i nienawiść wobec potwora, który jest na całym ekranie jednoznacznie alfą.

Podsumowanie

Zastanawiam się, jak podsumować ocenę tego dzieła, i chociaż mam jasność co do skali punktowej, streszczenie tekstowe nie jest łatwe. Jeśli filmy o Godzilli z ostatnich lat nie wywołały w tobie miłości podobnej do ostatnich Transformersów, ta produkcja sprawi, że całkowicie zapomnisz o poprzednich filmach. Jeśli „dziwny dinozaur” nie interesuje cię zbytnio, to nic nie szkodzi, bo Godzilla Minus One skupia się przede wszystkim na powojennym okresie Japonii i zniszczonym Tokio, bardziej niż na samym głównym złocie.

Film zasłużył u mnie na wyjątkowe 9/10 i nie mogę mu dać więcej tylko dlatego, że film z oceną 10 według moich kryteriów musi mieć zasadniczy wpływ na rzeczywistość poza ekranem.

Dyskusja i poradnia

Zapytajcie o cokolwiek, co was interesuje, a nasi redaktorzy odpowiedzą wam w moderowanej dyskusji. Możecie również doradzić innym lub podzielić się swoim doświadczeniem.

Zadajcie pytanie

Odpowiedzieć na pytanie

Nie znaleźliście odpowiedzi w dyskusji? Zapytajcie, a nasza redakcja znajdzie odpowiedź na praktyczne i interesujące pytania.